lut 16 2009

walka


Komentarze: 2

Czułeś/ czułaś się kiedyś jak mały, drżący, targany wiatrem listek?

Bezbronny, bezradny, będący częścią czegoś, co nie do końca zna i z czym się nie identyfikuje?

Bez korzeni, bez kwiatów, bez poczucia przynależności do kogo lub czegokolwiek?

Teoretycznie przeznaczony na zagładę, ale tak bardzo chcący istnieć jakąś częścią swojego jestestwa.

Zostałam zdradzona, zawalił się mój świat, moje poczucie sensu i równowagi.

Postawiono mnie w sytuacji, gdy muszę zakwestionować to wszystko co znałam i kochałam; wiedzę o sobie i innych, wartość moją i tych wokół, sposób i sens życia.

Nie radzę sobie, jestem w  matni, depresja wciąga mnie jak wielka czarna dziura, na której dnie stoi mały sosnowy stoliczek, a na nim kilkanście tabletek. Walczę...  

16 lutego 2009, 18:15
Walcz. Zdrada boli, długo się po niej dochodzi do siebie, długo się układa świat na nowo. Ale to realne.
16 lutego 2009, 17:46
Nieznośna lekkość bytu...

Musi być źle, żeby później było dobrze. Zrezygnuj z tabletek, choć mówią, że potrzeba autodestrukcji dorównuje potrzebie budowania. Spójrz w niebo, policz gwaiazdy i uwierz, że będzie lepiej, bo będzie. Na pewno.
I nigdy się niczego nie bój - to rozsądne.
Powodzenia życzę!

Dodaj komentarz